Angielskie czasy gramatyczne często sprawiają nam trudności. Nie tylko, jeśli chodzi o konstrukcję, ale także odpowiednie zastosowanie w zdaniu. Poniżej przedstawiamy różnice pomiędzy Past Simple i Present Perfect. Zapamiętaj je, a Twoje wątpliwości, kiedy użyć którego czasu znikną. Kiedy używać Past Simple, a kiedy Present Choć nie ma wojny, choć czasy są inne, musi zdecydować, czy czekać, nie mając gwarancji na szczęście, czy iść dalej przez życie inną ścieżką. Losy jej babci stają się dla niej cennym drogowskazem. „Genialna“ to za mało, „wybitna“ nie oddaje jej fenomenu. „Jeszcze się kiedyś spotkamy” to literatura najwyższych Od lewej: Olgierd, Gustlik., Grigorij i Janek. Były dostępne praktycznie w każdym kiosku RUCH-u. W czasach PRL-u miał je prawie każdy chłopiec. Dziś „kioskowce” są obiektem marzeń wielu kolekcjonerów. Bawiły się nimi miliony dzieci od Bałtyku aż po Tatry, a nawet poza granicami kraju. Nie bez przesady można powiedzieć, że w QUIZ. Popularne gry i zabawy z lat 80. W czasach PRL znali je wszyscy! Pytanie 1 z 10. 1. Zacznijmy od czegoś prostego. Do tej gry wymagane były jedynie dwa przedmioty – kamień i kreda do Bo do podważania tego potrzebne są rzeczywiście odpowiednie kwalifikacje. Inne niż umiejętność kłapania jęzorem, czy stukania w klawiaturę. A „KIEDYŚ TO BYŁY CZASY, TERAZ NIE MA CZASÓW” czyli bezmyślna idealizacja minionych czasów to nic innego jak oznaka starzenia się, sorry 🙂 Vay Tiền Trả Góp 24 Tháng. Możliwość komentowania Kiedyś to były czasy…… została wyłączona Kiedyś to były czasy…… Kiedyś to były czasy… benzyna po 5,30… inflacja na poziomie ledwo 7%… mnóstwo wartościowego contentu na YouTubie… a teraz? Teraz nie ma czasów… Ehh… #sebcel #inflacja #ekonomia #biznes #rozwojosobisty #relacje Comments are closed. Idealizowanie przeszłości jest zjawiskiem starym jak świat. Pewnie wspomniany w pierwszym zdaniu Juliusz Cezar też z sentymentem wracał do dzieciństwa i wzdychał z tęsknotą do lat wcześniejszych. Taka już ludzka natura. I akurat to pozostaje niezmienne od zarania dziejów. O ile zazwyczaj mózg do spółki z pamięcią płata nam figla, koloryzując i polerując przeszłość tak, by wyglądała jak najlepiej, tak w przypadku meczów Legii z Widzewem, stwierdzenie: „kiedyś to były czasy, teraz to nie ma czasów” – jest jak najbardziej na miejscu. Tak modny ostatnio powrót do lat 90-tych, niestety nie objął meczów RTS z Legią. Tak naprawdę największą temperaturę środowe spotkanie miało na długo przed pierwszym gwizdkiem sędziego. Dziesiątki tekstów, wywiadów, analiz i kibicowskich wspominek starć przeszłości, sprawiała że wielu fanów mimowolnie zaczynało wierzyć, że mecz na stadionie przy alei Piłsudskiego w Łodzi może znów wzbudzić wielkie emocje. Że nagle słabo grający w I lidze RTS postawi się znacznie wyżej notowanemu rywalowi. Nadzieję budowało też zeszłoroczne spotkanie, wygrane przez Legię 3:2, ale pełne dramaturgii, bo przecież Widzew z 0:2 wyciągnął na 2:2 i mocno postraszył rywala. To był jednak tylko wybryk. Wyjątek od reguły ostatnich meczów tych dwóch zespołów. Bo Widzew nie znalazł sposobu na Legię już od 20 lat. Jak na mecz nazywany przez wielu: „polskim klasykiem”, to przepaść. I tym razem różnicę między oboma klubami było widać doskonale. Legia nie musiała się bardzo wysilać, by popsuć gospodarzom obchody 110-lecia powstania klubu. Właściwie od strzelenia gola na 1:0 drużyna Michniewicza kontrolowała przebieg spotkania i RTS oprócz jednej sytuacji w pierwszej połowie nie był w stanie zagrozić bramce Legii. Klasyk jest mocno zardzewiały. Co prawda jednostronnie, ale renowacja Widzewa trwa tak naprawdę od pięciu lat i pewnie jeszcze chwilę zajmie klubowym działaczom zanim przywrócą zasłużonemu dla polskiej piłki klubowi blask. Na razie o równej rywalizacji z Legią, kibice łódzkiego klubu mogą co najwyżej porozmawiać. I to tylko, jeśli są to wspominki. @sc00t3r: aż wykończyły dotera doszczętnie i chłopak zakończył cykl mikroblogera na zawsze XD udostępnij Link @sc00t3r: typiarka od rajstopek teraz na swoim ig ma podanego paypala zeby spermiarze wplacali xD udostępnij Link udostępnij Link @Zelek: tak jak powiedział @sc00t3r xD Jest popyt jest podaz. Jakbym był różowa z miarę ogarniętym ryjem i ciałem to też pewnie bym kombinował jak dorobić jak frajerach. Albo jakieś streamy, lub zdjecia udostępnij Link udostępnij Link udostępnij Link @sc00t3r: też nie widze w tym nic złego, tylko sama otoczka przy tym mnie rozwaliła. "Wstydze sie to robic ale mnie o to prosiliscie wiec macie xD" udostępnij Link udostępnij Link @Nighthuntero: biurwa nie dokończyła nawet czelendzu, została wystalkowana i wyciekły jej nudle. A, i kaszalot to byl udostępnij Link udostępnij Link udostępnij Link udostępnij Link @Zelek: ale mnie ciekawi czy w rzeczywistości ktoś jej liże stopki i robi footjoby :) ciekawe czy komuś daje :) udostępnij Link @Zelek: Ciekawe czy zgłosiła zarobki z Instagrama do Urzędu Skarbowego. Jak ktoś ma jej namiary to dajcie, zgłoszę ją do kontroli udostępnij Link udostępnij Link @taktosiekonczy jesli to sa 'darowizny' na paypalu to chyba nie musi niczego zglaszac jesli jednorazowe wplywy nie przekraczaja 1000zl. Albo moze ma juz zalozona DG? xD Nie wiem nie znam sie, tak sie tylko chcialem wtracic.( ͡º ͜ʖ͡º) udostępnij Link @sc00t3r dwie cipy i idiotka która w jako tako sposób dokonuje prostytucji, sprzedając swoje zdj ¯\(ツ)/¯ Dzień jak codzień, osoba jak osoba udostępnij Link udostępnij Link nie widzę nic złego w zarabianiu na idiotach, biznes jest biznes @sc00t3r: spermiarzy nie szkoda ( ͡° ͜ʖ ͡°) udostępnij Link udostępnij Link udostępnij Link udostępnij Link udostępnij Link @Lukardio w sumie to jest piekne, ze lawaka z prawakiem moze cos laczyc, nie poglady, nie wizja spoleczenstwa, ale przynajmniej reakcja na niektore zachowania w internecie. Takich malych rzeczy, ktore lacza, powinnismy szukac. udostępnij Link udostępnij Link @sc00t3r: jej, a właściwie jego nogi bo to trans były grubsze niż na obrazku. A to tego był to najgorszy chalange. Już drugiego dnia miałem ten tag wraz z tym transem na czarno udostępnij Link @Kexu to akurat był porządny, zrobiony z pasją tag, dzięki któremu wielu ludzi odkryło nowe hobby zupełnie nie pasuje do tej zgrai nieciekawych atencjuszy udostępnij Link @Kexu nie no, ja wiem i także szanuję niezmiernie. pzdr i z fartem, perfumowe mordeczki. udostępnij Link udostępnij Link @sc00t3r: ona nie tylko zarabia na wpłacających, ale cały jej IG to galeria marek i płatnych produktów udostępnij Link @sc00t3r czyli rozumiem że sprzedawanie babciom garnków za 10 koła też spoko? W końcu zarabianie na idiotach : D udostępnij Link udostępnij Link @Zelek: ale mnie ciekawi czy w rzeczywistości ktoś jej liże stopki i robi footjoby :) ciekawe czy komuś daje :) @b4rnab4: Przerażające to jest, że ktoś się nad tym zastanawia xD udostępnij Link @sc00t3r: ona nie tylko zarabia na wpłacających, ale cały jej IG to galeria marek i płatnych produktów @brednyk: Kiedyś zrzucała się z innymi laskami na nowego iPhone i robiła konkurs za największą aktywność na jej profilu i profilach kilku niby sponsorów. udostępnij Link udostępnij Link udostępnij Link Poprzedni Następny Kiedyś były czasy, teraz nie ma czasów. 0 30 Kopiuj link Dzieciństwo we współczesnym świecie to nic fajnego. Jeśli biega się za piłką, to tylko wirtualną. Kieszonkowe można wydać na mikropłatności, a nie na oranżadę w osiedlowym sklepie. Wszystkie porażki bierze na siebie bohater gry (który niejedno ma życie). Co tu dużo mówić – takiego życia, jakie my znamy, nasze dzieci nie poznają. W końcu młodość minie im bezpowrotnie. Wtedy podejmą pierwszą pracę i nawet nie będą wzdychać do wieczorów przy trzepaku, bo nigdy się tak nie bawiły. Degradacja więzi społecznych postępuje Wpływ technologii można dostrzec nie tylko u najmłodszych. Starsze pokolenia też dały się uwieść życiu online. Straciły na tym codzienne, realne kontakty międzyludzkie. Niegdyś ludzie, nawet zupełnie sobie obcy, potrafili ze sobą rozmawiać (np. w kolejce). Nikt przy tym nie gapił się co chwila w jakieś urządzenie. Wszak byłby to nietakt i sygnał, że rozmówca nie jest wart naszej uwagi. Teraz bez skrupułów zerkamy na telefony. Zamiast miłej pogawędki mamy więc poczucie, że ani się nawzajem nie słuchamy, ani nie lubimy. Na własne życzenie powoli tracimy umiejętność rozmowy na żywo. Nie pytamy o drogę, tylko włączamy mapy. Nie dzwonimy, żeby umówić się na spotkanie, tylko ustawiamy wydarzenie w kalendarzu i zerkamy, czy ktoś je zaakceptował. Wieczorem testujemy nowe możliwości Asystenta Google i jeszcze przed snem przeglądamy Facebooka (najpewniej w imię pielęgnowanego masochizmu, bo wiedza o tym, że media społecznościowe nas unieszczęśliwiają jest powszechna). Coraz trudniej nam się rozstać z telefonami (fot. Stopniowo zaczyna też brakować ludzkiego podejścia do innych. Coraz więcej jest chęci zamykania się na sprawy, które nie dotyczą nas bezpośrednio. Zupełnie tak, jakby istniało przekonanie, że istnieje coś, co sprawi, że zwykłe odruchy i życzliwość wobec drugiego człowieka będą już niepotrzebne. Ludzie są pozbawieni własnych wspomnień Odnoszę wrażenie, że te obserwacje bliskie są przede wszystkim osobom, które pamiętają owe popołudnia spędzane na podwórku. I nawet nie podejrzewają, że młodszym ten trzepak z niczym się nie kojarzy. Ci ludzie wspominają też nogi poobijane na boisku z pewnością kogoś, kto wierzy, że kto się nie poobija, ten zostanie ograbiony ze wspomnień. Rozumiałabym, gdyby chodziło tylko o osoby starsze. Nie dziwi mnie, że wciąż wiele z nich świat online kojarzy z czymś, czemu nie warto poświęcać uwagi. Rzecz jednak dotyczy tych, którzy na widok pierwszego pegasusa bez wyrzutów sumienia porzucili podwórkowe zabawy. Konsola pegasus – kto miał taki zestaw, ten był królem życia. Dziś te same osoby zdają się nie wierzyć, że wirtualna rozrywka może być ciekawsza od wspinania się po drzewach. Mimo że jedno i drugie daje to samo – pozwala oderwać się od rzeczywistości. Tylko teraz już nie trzeba chodzić z kocem na plecach i garnkiem na głowie, żeby wcielić się w bohatera filmu. Wystarczy włączyć grę i wyobraźnię. Przyznam, że gdybym po przeczytaniu „Władcy Pierścieni” nie musiała szyć kołczanu, żeby poczuć się niczym mieszkaniec Mrocznej Puszczy, to dziś nie cierpiałabym z tego powodu. W sumie i tak nie miałam łuku. Nie tylko puste podwórka, ale też jakość kontaktów międzyludzkich trapi ludzi w wieku około trzydziestoletnim. Wiecie, że dziś każdy tylko patrzy w telefon i na nic nie zwraca uwagi? Szczególnie wówczas, gdy w drodze do pracy zakłada słuchawki na uszy. W końcu lepiej, gdyby taki zaspany delikwent warknął coś niemiłego, bo jeszcze nie zdążył wypić kawy. Przynajmniej wejście w interakcję byłoby odhaczone. Bo rozmowy z ludźmi z całego świata, skoro tylko są wirtualne, tracą na wartości. W czasach takich jak nasze dobrze jest pamiętać, że zawsze bywały takie czasy. Paul Harvey, amerykański dziennikarz radiowy Narzekania na znajomych bawiących się smartfonami zamiast naszym towarzystwem brzmią, jakbyśmy nie mogli wybrać z kim się spotykamy. A może chodzi o to, żeby mieć na co ponarzekać? Tak jak na brak życzliwości, która – skoro to maszyny zawładnęły naszym światem – wyparowała. Co ciekawe, są to spostrzeżenia osób, które owe kiedyś znają tylko z opowieści. I przyjmują, jakby nie widziały w gronie swoich znajomych wszystkich osób, które garną się do pomocy innym. Nawet jeśli nie mają czasu i świadczą ją przelewem (najczęściej internetowym). Widocznie sukcesy portali i grup powstałych po to, by pomagać, możemy upatrywać w chęci rozgrzeszenia się. Uciekamy, bo możemy Nie neguję wpływu komputerów i internetu na nasze życie. Jest widoczny, ale często wyolbrzymiany i przeceniany. Kiedyś ludzie chowali się za książkami i codziennymi obowiązkami. Tak samo zerkali niecierpliwie na zegarki, gdy ktoś przynudzał, a pewnie sporo oddaliby za słuchawki, byle tylko nie słuchać odgłosów sąsiadów. Bo tak samo jak teraz, kiedyś ludzie też chcieli odpocząć od otaczającego ich świata. Tylko ich możliwości były zupełnie inne. Ludzie z kiedyś wchodzący w interakcje ze współpasażerami (graf. imgur) Tak jak wcześniej gazety, tak dziś internet jest narzędziem, z którego możemy, ale nie musimy korzystać. Wystarczy wyjść z sieci, by zobaczyć, że poza nią również toczy się życie. To powinno pomóc w ochłonięciu, nim popełni się kolejny emocjonalny wpis w internecie. A najzabawniejsze jest, że te wszystkie troski docierają do mnie zazwyczaj jednym kanałem: mediami społecznościowymi. W końcu gdzie, jeśli nie na Facebooku, można się pożalić, że kiedyś było lepiej? | CHIP

kiedyś to były czasy teraz nie ma czasów